Profil użytkownika argasek
Film ten głęboko dotyka tego co ludzkie - naszej natury, skłonnej bardziej do złego, niż dobrego. Obraz społeczności, który oglądamy, sprawia wrażenie zdjęcia rentgenowskiego. Jest oszczędny, wydawałoby się - niewyraźny, ale jednocześnie ukazuje dziedziczną chorobę, przekazywaną młodemu pokoleniu, która to w niedalekiej przyszłości zechce eksplodować epidemią w postaci dwóch wojen światowych.
Aronofsky wrócił na właściwy tor, chociaż nie jest to film o tej sile przebicia co chociażby "Pi". Niemniej jednak, po drodze nieco banalnej historii, mamy wyśmienitą ucztę dla oczu i ducha - sceny walk są niewątpliwie najmocniejszą stroną filmu (ciarki przechodziły mi po plecach!). Jeśli ktoś nie miał wcześniej kontaktu z wrestlingiem - jak ja - powinien ów film zobaczyć.
Pomimo fajnego pomysłu, świetnego trailera, a może przede wszystkim, bardzo udanego komiksowego pierwowzoru, film nie rzuca na kolana. Może przede wszystkim dlatego, że twórcy, miast na religijno-społecznym wątku (który gra pierwsze skrzypce w komiksie), skupili się na widowiskowych, ale nic nie wnoszących scenach pościgów, wypadków i strzelanin. Na uwagę zasługują dobre zdjęcia i świetny montaż oraz nie najgorsza gra aktorska (odczuwa się "sztuczność" surogatów, a o to chodziło).
Scena z bombonierką w samolocie powaliła mnie na łopatki. Oglądać! :-))
Nie wiem jak to wyrazić, ale ten film to jakość sama w sobie i nie, nie przesadzam.
Pomimo, że do seansu podchodziłem z dużym dystansem, z kina wyszedłem naprawdę urzeczony. Zabawny jak cholera, doskonale (!) zmontowany, rewelacyjna rola Christopha Waltza i - cóż, powtórzę za Esme: jakby to rzekł spokojnym tonem Aldo Raine: You just say “Bingo.” :-)
Bardzo przyzwoicie zrealizowany film gangsterski. Bale nie rozczarowuje, dobrze ubrani mężczyźni i kobiety, przyzwoita muzyka i świetne zdjęcia, budujące 90% klimatu filmu. Scenariusz niestety niespecjalny.
Wirtualna rzeczywistość bez komputerów - tak można by jednym zdaniem podsumować Paprikę. Świetny. Dawno nie widziałem tak udanego anime, zwłaszcza SF :-)
Smutny. A miejscami nawet śmieszny. Właściwie - kompletnie odjechany. Niewątpliwie: jedyny w swoim rodzaju.
Odpychający. Poraża brutalnością - niestety, poza ogólnym zezwierzęceniem nie odczytałem z seansu niczego wartościowego. Jeśli nawet reżyser miał głębszy zamysł, to się mu nie udał (albo ja nie potrafię go odczytać).
Ładny, słodki i Bullock wyjątkowo nie spowodowała u mnie odruchu wymiotnego.
Nudny, nieśmieszny, prymitywny.
Jeśli anime próbuje się robić na amerykańską modłę, nie wychodzi z tego nic szczególnego - i nic szczególnego nie wyszło z "Batman: Mroczny rycerz"
W stosunku do pierwszej części jest bardziej epicko, podniośle i hollywoodzko oraz - niestety - jeszcze mniej w zgodzie z historią. Mamy za to w końcu dobrą namiastkę sceny bitewnej, romans (a nawet trójkącik) i świetne zdjęcia, które powinny zadowolić nawet tych bardziej wybrednych.
"Pan Bóg dał ci penisa, a penis jest do pieprzenia" - i wiele innych ciekawych obserwacji do odkrycia przed każdym Was w trakcie oglądania 'Threesome' ;-)
Genialna gra aktorska, świetne ujęcia, doskonały (niemy!) początek, niepokojąca muzyka, cyniczne postacie i... film kończy się, a ja zostałem z poczuciem niedosytu, że czegoś zabrakło, jakiejś kropki nad "i".
Cukierkowy i mdły, scena, w której Lily "traci" matkę kompletnie nierealistyczna, a jeśli takie kwiaty sadzi się w ciągu pierwszych 10 minut filmu to i na całość zaczyna patrzeć się nieprzychylnym okiem. Scenariusza też nie kupuję - biedna biała dziewczynka wychowywana przez 3 superzamożne czarne przyszywane mamy - no, come on. Całość ratują ładne zdjęcia i nie najgorsza gra aktorska. Słowem: lepiej niż "Kevin sam w domu", ale nie widzę tu uzasadnienia dla ocen typu 9/10.
Poraża chirurgicznym naturalizmem scen.
Kocio napisał, że nie chodzi o wyśmienite role Depardieu i Polańskiego. Ale ja powiem: też!
Film nie przypadł mi do gustu. Oprócz ogólnie przygnębiającego nastroju, który w pewnym momencie zaczyna być po prostu męczący, nie potrafię odnaleźć w nim żadnego konkretnego przesłania; czegoś pouczającego, ostrzegającego, wyjaśniającego - a tego właśnie od 'All or Nothing' oczekiwałem. Bezcelowe granie na emocjach, zamiast dawać spodziewany rezultat, po prostu drażni. Z narzędzia uczyniono przedmiot filmu, a to, moim zdaniem, błąd. Polecam średnio zdesperowanym masochistom.