Profil użytkownika argasek
Wieje wtórnością, i gdzie do cholery podziało się poczucie humoru :(
Uch. Ryje beret.
Wizualnie - Fallout przeniesiony na ekran. Fani post-apo przynajmniej w tej materii powinni być zachwyceni. Historia jednak nie porywa, a szkoda. :(
Taka "Melancholia" dla ubogich.
Trochę wstrząsnął, trochę odrzucił, trochę rozbawił, trochę urzekł zdjęciami. Ale wszystko tylko TROCHĘ. Ogólnie: jakoś niespecjalnie mnie zachwycił. Zdjęcia ładne.
Piękny, niezwykły, wzruszający.
Dziwny kolaż kolorów i dźwięków; początkowo spójna akcja ustępuje miejsca rwanym obrazom; te zaś, jak dla mnie, zostały porwane doszczętnie - nie zrozumiałem, niestety, co poeta miał na myśli.
Durne, nudne i nieśmieszne. Omijać szerokim łukiem.
Krew! Flaki! Zło! Szatan! WIĘCEEEJ!
Nie nudzi ani przez moment, w filmie "dzieje się" mnóstwo (choć nie ma ani jednej eksplozji). Czy przedstawiony w nim obraz Zuckerberga jest prawdziwy? Nie mam pojęcia, ale podobał mi się wielce. Całość świetnie podlana muzycznym sosem Trenta Reznora. Wielka gratka dla każdego geeka - i nie tylko.
Jedna z najwierniejszych ekranizacji komiksu jakie widziałem.
Film okazał się dokładnie tak głupi, na jaki się zapowiadał. Po jednym punkcie za montaż, resztki scenariusza i circa 1,5 śmiesznego momentu.
Dawno do żadnego filmu ocena 5/10 nie pasowała mi jak ulał. Bo taki właśnie on jest. Ni w pięć, ni w dziesięć. Takie... nawijanie makaronu na uszy.
Ciekawy. Przez cały film nie sposób pozbyć się wrażenia, że akcja dzieje się jakieś 50 lat wcześniej, niż w rzeczywistości, a bohaterowie z wynalazków takich jak samochody, telefonia komórkowa czy klimatyzacja korzystają niejako z konieczności. Sama historia miłosna jakoś mnie nie urzekła; było w niej coś, hmm, zbyt poprawnego. Cała reszta interesująca, pod warunkiem, że dysponuje się choć podstawową wiedzą o ortodoksyjnych Żydach (inaczej telewizor w szafie będzie nieczytelnym symbolem).
"Alicja..." mogła być jednym z najpiękniejszych filmowych witraży jakie dane mi było oglądać. Mogła, bowiem Burton z jakiegoś powodu poskąpił spoiwa i miast odsłony arcydzieła, cisnął w kierunku widza garść rozsypanych, kolorowych szkiełek.
Zacny dokument. Z pomysłem, nie nuży i co najważniejsze, w ciągu 50 minut szybko streszcza głosem Krystyny Czubówny ważny kawałek historii.
Nie zawaham się tego powiedzieć: ten film przejdzie do historii kina, a na pewno mocno się w nią wpisze.
Nierówny poziom nowel, ale jest całkiem ciekawie.
Dziwny film, pełen pokrętnej symboliki i kontrastów - kolorów, scen, miejsc, zagadkowych postaci uciekających jednoznacznej klasyfikacji, jak zresztą i cały obraz Coenów. Niepokojący, malowniczy i miejscami kpiący z widza. W moim odczuciu, niestety, również mało zrozumiały - przez nadmiar aluzji, w których po prostu się pogubiłem. Być może zmienię opinię po powtórnym seansie.
Wyjąwszy reinkarnacyjne mambo-dżambo, jest bardzo zacnie. Rewelacyjny montaż, fenomenalny dźwięk (must-hear, obowiązkowo w kinie!)